Z Atlanty do Nowego Orleanu mamy ponad 400 mil co musi zająć minimum siedem godzin. Postanawiamy zatrzymać się na lunch w Montgomery.
Miejsce jest nam znane z początków ruchów o równość (chyba dwa lata temu grali film Selma i tu pojawiło się Montgomery jako cel pochodu ludzi walczących o swoje prawa, idących z tytułowego miasta).
Tu też żyła czarnoskóra pani Rosa, która zasłynęła z odmówienia miejsca siedzącego w autobusie białemu panu.
Jako że dziś rocznica narodzin Martina Lutera Kinga, w stanie Georgia mają wolne. Trochę jesteśmy rozczarowani pustką na ulicach.
Stąd pochodzi rownież znany (może nie mnie) artysta muzyki country. Odwiedzamy Old Alabama Town czyli dzielnice ze starymi domami typowymi dla tutejszej architektury.
W samo południe zostajemy zaskoczeni głośną paradą. Młodzież szkolna, głownie czarnoskóra rytmicznie maszeruje w rytmach dyktowanych przez werblistów, trębaczy i talerzystów. Aż chce się do nich przyłączyć.
Opanowujemy się jednak bo w parkometrze na ćwierćdolarówki już pusto.
Kolejny przystanek to Biloxi. Przyjemne miasto nad Zatoką Meksykańską. W lecie musi tu być mnóstwo ludzi. Dziś jest zimno nawet jak na to miejsce. Dziwny czas wybraliśmy na tę podróż. Dobrze chociaż, że jest słonecznie.