Kiedy Króliczek byl mały, jego brat już był duży i był bardzo zakręciny na punkcie akwarystyki (ha ha, jest do tej pory). W ich małym mieszkanku stało wielkie akwarium, w którym zaranżował podwodne gąszcze i chaszcze, w których pływało mnóstwo kolorowych rybek. Kto nieznałby w tych czasach gupików, skalarów, neonek itp? W tym samym czasie Niedźwiadek był średnim już osobnikiem i też miał swoje akwarium z gigantycznym glonojadem, który nie chciał przestać rosnąć. To były podwodne kolorowe światy, w które wpatrywaliśmy się bardziej niż w telewizor bo ten jeśli nie był już czarno biały to miał dość smętne kolory.
Mija powiedzmy 40 lat, przenosimy się do brazylijskiego miasteczka Bonito, ubieramy piankowe skafanderki, wypijamy anty-polococtę i plum do pawełkowego akwarium.
Oto dowody:
A teraz bardziej poważne fakty.
Bonito przyciąga turystów swoimi krystalicznymi rzekami, grotami, wodospadami i kolorowym ptactwem. Nas osobiście skusiła oferta snoorklingo-floatingu. Obie aktywności lubimy ale nie zdarzyło nam się robić ich równocześnie.
Sprawa okazuje się bardzo łatwa i niemęcząca. Poza tym przebywanie w tej orzeźwiającej wodzie pozwala przetrwać brazylijskie upały.
W sumie zaliczamy trzy rzeki, każda inna i godna polecenia.
Wszystko jest fantastycznie zorganizowane, do samego spływu zawsze jest jakaś atrakcja typu przechadzka i opowieści o występujących tu gatunkach zwierząt i roślin. Pomijana jest anakonda choć jedna z rzek nawet nazywa się Rio Sucuri. Niedźwiedź ostro jej wypatruje w czasie spływu choć ma absolutny zakaz informowania mnie o niej jeśli takowa nieopodal mnie by wystąpiła.
Na koniec pobytu w Bonito jeszcze udaje nam się jeszcze zaliczyć jedną grotę.
Do tego mogę dołożyć na zachętę dobre restauracje oferujące świetne ryby czy kajmana, no i oczywiście wszędzie tak samo wyśmienitą Caipirinhę.