Tak bardzo marzy mi się dzika Rosja, słowo Syberia wywołuje dreszczyk. Niestety Niedźwiedź wyjątkowo nie podziela mojej ekscytacji i pewnie dlatego jeszcze nas tam nie było.
Na szczęście to empatyczne stworzenie więc jako jedna z propozycji urlopu zimowego pada Kuusamo, a bardziej Ruka – Lapońskie miasteczko z 169km tras biegowych oraz znaną z zawodów skocznią narciarską (póki co nie dla nas ;-)), a co najważniejsze to tylko 40 km w lini prostej do granicy rosyjskiej.
Pomimo, że 3 lata temu (w zasadzie zimy) byliśmy w Laponii ale bardziej północno zachodniej, zdecydowanie przegłosowuję Kuusamo (oczywiscie nie liczy się większość głosów, a głośniejsze „chcenie” i okrzyki radości).
Lecimy Finnairem z Pragi (tradycyjnie wylot z Czech jest znacznie tańszy od Wawy). A Kuusamo to już tylko godzina lotu z Helsinek.
Cały tydzień czeka nas bieganie po lasach,
górach,
i jeziorach.
Dla strudzonych biegaczy przygotowane są miejsca do ogrzania się i posilenia.
Żeby się nie zabiegać na śmierć, jednego dnia wybieramy się do Parku Narodowego Oulanka by podreptać kila kilometrów w rakietach śnieżnych.
To jedna z ulubionych aktywność zimowych Niedźwiedzia.
Mnie się podoba bo to jeszcze bliżej Rosji.
Natomiast w inny dzień, coś czego króliki nie lubią najbardziej czyli woda. Jedziemy nad rzekę Kitka by w czerwonych skafanderkach dać się ponieść lodowatej wodzie.
W sumie mamy niezłą radochę,
najlepszy momement to wpadanie do rzeki stojąc na kruchym lodzie, który zaczyna się łamać by z impetem wylądować nas w wodzie.
Jest też coś przyjemnego dla ciała i ducha.
Któregoś wieczora odpłatnie dajemy się wywieźć do prastarej wioski Vuotunki by posiedzieć w „hot tub” pod gwiazdami, zażyć tradycyjnej fińskiej sauny, schłostać się gałęziami jałowca i brzozy, i wskoczyć na golasa do śniegu (tu liczba pojedyncza).
Wszystko to zorganizowane przez małżeństwo autochtonów, jedenaste pokolenie jedengo z dwóch pierwszych osadników tej wioski, fina który postanowił zamieszkać na ziemiach wypędzonych Saamów.
Miły i nietani wieczór kończymy tradycyjną lapońską kolacją w domostwie z siedemnastego wieku.
Tak mija nam marcowy tydzień w mrozie i śniegu podczas gdy w naszym ogrodzie kwitną już tulipany, a sąsiedzi podobno biegają w krótkim rękawku.
Ps. Alternatywa do bombardina we włoskich alpejskich kurortach – czekolada na gorąco z mintu – fińską miętową wódką.