W Finlandii po raz trzeci spędzamy zimowy urlop ale nie oznacza to, że dokładnie w tym samymi miejscu.
Byliśmy w Levi, potem w Ruce, miasteczku blisko granicy rosyjskiej, a w tym roku znów na Zachód czyli przy granicy ze Szwecją.
Aby dotrzeć do naszego Akaslompolo, lecimy do Rovaniemi, a potem autem przez Yllas znanego z jednej góry do zjazdów w stylu alpejskim.
Jesteśmy zafascynowani krajobrazem Laponii, bezkresną tajgą.
Jest i jeszcze jedna zaleta, ten raczej płaski teren i uprawianie narciarstwa biegowego nie wymaga częstych podbiegów i szaleńczych zjazdów na wąskich nartkach biegowych w mało efektownym pługu.
Moja opowieść nie obeszłaby się oczywiście bez filozofowania.
Szuramy godzinami każdego dnia w świetnie przygotowanych torach, których jest tu z 300 km.
Słońce miło ogrzewa nasze zmarznięte od mrozu i wiatru twarze.
Co kilkanaście kilometrów na naszej drodze stoi chata, w której można najeść się do syta i napoić.
Oprócz narciarstwa biegowego można pojeździć na rowerze. Świetna zabawa, super sprzęt i pokręcone po lesie ścieżki przeznaczone tylko dla cyklistów.
Dla zapewnienia pełnego komfortu są i oznaczone szklaki dla piechoty, żeby nie wpadła szalonym rowerzystom pod koła bo nie trudno wpaść w poślizg.
Wszystko tak, by nikt nikomu nie przeszkadzał w czerpaniu przyjemności z obcowania w tym arktycznym krajobrazie, bo w końcu jesteśmy za kołem podbiegunowym.
Innego dnia dla urozmaicenia rozrywek wybieramy się do Yllas pozjeżdżać kto na czym potrafi z jednej góry ale za to kilkunastoma trasami.
Klimat srogi, ale przyjemny. Cudownie czyste powietrze i bezkresny horyzont pokryty lśniącą śnieżną płachtą tylko czasem w swej idealności popsutą śladem przechadzającego się ukradkiem zwierzaka.
Po aktywnym dniu nie ma nic lepszego jak pobyt w tradycyjnej saunie, kąpiel w przeręblu, a na koniec piwko w jakuzzi outside.
Należy dać też dzień odpoczynku nogom i wybrać się na psie zaprzęgi.
Husky tylko czekają na ochotników gotowych wsiąść na sanie i dać się pociągnąć w nieznane.
To ich natura jak również przytulasy.
No i właśnie gdy tak mi tu dobrze, w głowie pełny relaks, a w sercu szczęście przychodzi taka myśl:
Na tej samej szerokości geograficznej, kilkaset kilometrów na Wschód jest ten sam las, te same śniegi, zamarznięte jeziora i rzeki.
Tu jest raj, płacimy niemałą kasę by móc spędzić tydzień w tym magicznym miejscu, a tam zsyła się ludzi na piekło, za karę.
Tu człowiek genialnie sprawił, że pomimo dzikości możemy spędzić czas w mega komforcie, a tam, panujący obecnie car, zamiast zgapić od sąsiadów biznes turystyczny, zapełnia łagry….