Wzdłuż Elby zwanej Łabą prowadzi 1.260 kilometrowy szlak rowerowy Elberadweg. Równolegle na pewnej części biegnie linia kolejową, o ogromnym, a nawet strategicznym znaczeniu dla zmęczonego rowerzysty ale o tym nieco później.
W zeszłym roku wybraliśmy się do czeskiego Decina by przejechać tym szlakiem 65 km do Bad Schandau. Ścieżka jest niewymagająca, żeby nie napisać nudnawa. W momentach nadwyżki energetycznej można, w każdej chwili wybrać drogę alternatywną i lekko odbić na poprowadzoną przez otaczające Elbę górki.
Sobota rowerowo, niedziela przechadzka po lesie z czeskiego Hrensko do Pravcickiej Brany i spływ łódkami rzeką Kamenica.
W tym roku wybieramy odcinek w niemieckiej część szlaku.
Zaczynamy w Kurort Rathen, do którego na ostatnich metrach docieramy przyprawą promową.
Przed nami ponad 50km niemalże brzegiem rzeki.
Droga prowadzi przez oddalone o 3 kilometry Stadt Wehlen.
Pierwszy przystanek z wodopojem w Pirnie.
Nie należy dać się zwieść poniższej fotografii. Droga jest coraz bardziej zatloczona cyklistami gdyż zbliżamy się do Drezna.
A tu wyczekiwany przez burczące brzuchy postój.
Na koniec Meissen czyli Miśnia. Tu obowiązkowe zwiedzanie fabryki porcelany.
Nie żeby nas było nie stać na suweniry, tylko jeszcze uszko od filiżanki by w czasie transportu pękło i po co taka poważna strata finansowa? 😉
Jeszcze szybkie piwko na rynku,
wjazd na szczyt obejrzeć panoramę miasta i na pociąg.
Niestety ucieka nam ten właściwy, a najbliższe możliwe połączenie jest tylko do Pirny, a potem 12km do hotelu znów zasuwać. Tego w repertuarze tej wycieczki nie było. Niby 12 km to niedużo ale jak się ma 65 na liczniku i zakodowany powrót pociągiem niemalże pod sam hotel to jakoś mina mi rzednie. Będę składać reklamację! Bo znów mecz jest i trzeba zdążyć, i nie można jechać późniejszym. Już wiem, na znak protestu nie będę oglądać! Utnę sobie drzemkę, jak myślący o tym inni uczestnicy wycieczki.
Ale przez ten „wspaniały” mecz, w którego przerwie dopiero schodzimy do restauracji, nie dostajemy już kolacji. Przed 15 min. zamknięto kuchnię. Tylko napoje wydają.
Kelnerka jednak lituje się nad nami widząc jak ostentacyjnie zabieram dwa z trzech jabłek z recepcji i przegryzam je orzeszkami z minibaru.
Dostajemy chleb z Nutellą:-)))))
W niedzielę krótki ale wyśmienity widowkowo spacer.
Cel Bastei – brama do Saksońskiej Szwajcarii.
W przyszłym roku pewnie znów pokonamy kolejny odcinek tego szlaku.
Mnie kolejarzowi-handlowcowi na zmęczenie w czasie pedałowania pomagają liczne pociągi towarowe smigajace w ruchu granicznym Decin – Bad Schandau. Linia kolejowa biegnie równolegle do rzeki i naszej trasy. Rejestruję: kto, czym i z czym jeździ. Taki mały research rynkowy.
Ps. A to postój na trasie pod oknami moich kolegów z drezdenskiego biura, za mną jeden okaz z naszej niemieckiej stadniny 🙂