Bali wszystkim kojarzy się jako rajska wyspa, wymarzone miejsce na urlop nad morzem. No i rzeczywiście jest najładniejszą wyspą spośród tych indonezyjskich, które odwiedziliśmy jeśli chodzi o czystość i infrastrukturę turystyczną.
W Nusa Dua jest mnóstwo luksususowych hoteli, a w Jimbaran nieco bardziej budżetowych ale wciąż w porządku, położonych prawie że na piaszczystej plaży.
Ale nie o tym chcę pisać.
Najbardziej klimatyczną w naszej opinii częścią Bali jest Ubud, region położony prawie w środku wyspy. To w zasadzie jedna wielka świątynia. Architektonicznie i duchowo przenosimy się tu w magiczny świat Hindu.
obowiazkowy sarong w świątyni albo i pełne wdzianko
Balijczycy pozwalają turystom w pełni korzystać z miejsc swojego kultu co oczywiście budzi nasze wielkie zainteresowanie. Poddajemy się obrzędowi Melukat czyli zanurzamy się w świętej wodzie by oczyścić swe ciało i duszę. Ale nie wystarczy tylko wejść do wody. Trzeba włożyć głowę 12 razy pod kolejne strumienie płynące prosto z tajmenych źródeł rześkiej wody.
Zastanawiamy się co było tu pierwsze, joga którą pokochali turyści czy turyści, którzy chcieli tu uprawiać jogę.
Finał jest taki, że niemalże w każdym hotelu są miejsca dostosowane do tej praktyki albo można po prostu zapisać się do jednej z bardzo wielu szkół jogi. My wybraliśmy Yoga Barn.To w zasadzie kompleks oferujący wszelakie usługi związane z rozwojem duchowo-cielesnym. Poza mnóstwem typów jogi, można tu tańczyć, śpiewać, medytować, i pewnie jeszcze wiele innych rzeczy praktykować. Kto nas zna, wie że lubimy śpiewać i tańczyć ale tylko w późnych godzinach nocnych zatem to nie to miejsce i czas. Grafik szkoły jest bardzo rozbudowany, od 7.00 do 21.00 równocześnie w kilku salach rozsianych na terenie szkoły prowadzone są różne typy jogi. Mój wybór pada na Kundalini Yoga, na której mogę sobie pokrzyczeć i pooddychać. W innym dniu z przymuszonym Niedźwiedziem idziemy na bardziej popularną Vinyasę. Tu zostajemy zaskoczeni, gdy w czasie Savasany prowadząca Pani bierze gitarę i zaczyna akompaniować sobie, wyśpiewując kojące duszę pieśni. To na prawdę robi wrażenie w tych okolicznościach i nie jest groteskowe, bo to takie mocno pozytywne miejsce na końcu świata, z piękną przyrodą i bardzo serdecznymi ludźmi.
Na koniec jeszcze na zachętę kilka zdjęć z licznych tu wodospadów, których bryza daje cudowne ochłodzenie. Oczywiscie kąpiel pod nimi obowiazkowa!