Kolejna historyjka z serii wsiadamy w piątek o 19.00 do Swissa i przed północą jesteśmy w hotelu gdzieś w Alpach.
Tym razem będzie o pociągu do pociągów czyli próbie zaspokojenie przez Niedźwiedzia mojej kolejowej dewiacji 😜
Wynalazł Interlaken.
On szuka miejsc znanych z mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim ale bierze i mnie troszkę pod uwagę.
W Wengen podobno najszybciej zjeżdżają na nartach więc trzeba zobaczyć co i jak.
Ale jak zobaczyć? Tylko i wyłącznie jeżdżąc koleją.
To co Szwajcarzy wymyślili tu wiek temu zwala nas z nóg. Wyłożyli w górach dziesiątki kilometrów szyn z zębami w środku.
Region tętni życiem.
Mnóstwo turystów z całego świata chcących wjechać na Jungfraujoch na jedyne 3.454 m npm (my nie wjeżdżamy bo pomijając aspekt cenowy nie wróżą dziś dobrej widoczności na tej wysokosci więc kręcimy się wokół 2000 – 2600).
W sobotę sześciogodzinna trasa z Schynige Platte do First.
Z przystnakiem na bulion w Berghaus Männdlenen.
Niedzielna dreptanina nieco krótsza bo ciamajdy w lecie się pozarażały jakimś wirusem i jednemu zatoki zapaliło, a drugiemu gardło.
Nic to, wycieczka się odbywa z uwzględnieniem kolejowej jazdy.
Tym razem hiking w dół bo siły odebrało. Z Kleine Scheidegg do Alpain drogą Eiger Trail.
Po drodze w restauracji Eigergletscher posiłek regeneracyjny czyli tradycykne tu Rosti.
Tylko zamiast wina herbatę z cytryną trzeba było pić 🙁