Będąc małą mieszkanką Bielska, śnieg w zimie był dla mnie oczywistą oczywistością ale nie wiadomo kiedy upłynęły mi i lata (pozostawiam do interpretacji czytelnika czy chodzi o lato czy lata) i śnieżne i mroźne zimy. Może dlatego, że przeprowadziłam się do podobno najcieplejszego miasta w Polsce i mam za swoje, a może dlatego, że wszystko się zmienia i jak śpiewa p. Linda, nigdy (…) nie bedzie już takie samo.

Skąd ta nostalgia? Ano stąd, że jest nam dane wybrać się na wspaniały urlop do adorowanej od lat przez nas w zimie Skandynawii. Po prostu im zazdrościmy tego zimowego klimatu, szacunku do natury i aktywnego życia.

Ale po kolei. W tym roku szanowny Niedźwiedź wybiera Norwegię, bo mamy  niezłe połączenie lotnicze z Wroclawia do Oslo, a z Oslo to już można wszystko…



Pociągiem w 2 godziny docieramy do znanego wszystkim tym, co zimą 94 roku umieli włączać telewizor i już świadomie obserwować rywalizujące ludziki na nartach czy łyżwach, Lillehammer.



Wspaniale położone nad jeziorem Mjøsa miasto, otoczone niezbyt wysokimi górami. Zatrzymujemy się w hotelu przy stacji kolejowej.

Spod hotelu codziennie zabiera nas autobus w inną okolicę tras biegowych

Przez 5 dni cieszymy się jak dzieci z wielkich opadów śniegu nocą nie martwiąc się czy drogi rano będą przejezdne. Tu z jednej strony zgraja odśnieżarek i innych, codziennie wyrusza w trasę by zapewnić mieszkańcom i turystom połączenie z narciarskimi kurorcikami Nordseter, Sjusjøen i Haffjel.

Z drugiej strony niezłomni kierowcy elektrycznych autobusów pędzą lodowymi drogami tak samo pewnie jak prawdopodobnie robią to latem. Teraz jedynie zaopatrzono ich pojazdy w łańcuchy i to dźwięczenie spod kół robi im tylko różnicę. 

Emocjonujemy się każdym nowym odwiedzonym miejscem, przejechaną trasą, czasem z lekką adrenalina gdy prowadzi przez środek zamarzniętego jeziora, nowym krajobrazem, śmiejemy przez łzy z piruetu w moim wykonaniu przed bolesnym upadkiem i liczymy przebiegnięte kilometry by zasłużyć na postój w restauracji z pysznym hamburgerem z łosia czy prostym daniem z wybornego łososia.

Okolice Lillehammer oferują około 350 km tras biegowych zimą i pewnie jeszcze więcej rowerowych latem

Oczywiście nie umyka naszej uwadze skandynawska architektura, tak całego miasta jak i wnętrz restauracji.

Dokonujemy małego rekonesansu i fotoreportażu tutejszych poolimpijskich obiektów, z których definitywnie mieszkańcy, turyści i sportowcy cały czas korzystają.

I znów jakoś tak nam smutniej, że nigdy nie będzie już tak jak kiedyś, że olimpiada nie będzie odbywać się w miejscu gdzie na co dzień uprawia się sport, a wszyscy mieszkańcy kibicują przybyłym z całego świata sportowcom. Obecnie wyłącznie potęga gospodarcza ma tu znaczenie.

Dziś mamy Zimowe Igrzyska Olimpijskie bez kibiców, z kominami w tle, sztucznym śniegiem i w przeddzień zapowiadanemu atakowi zbrojnemu na naszego sąsiada 😞

Ps. A może mój smutek jest przesadny i powinnam patrzeć na wiwatujących dziś Norwegów w każdym kanale telewizyjnym bo wygrywają rywalizację medalową?